"Fotografie to kęsy czasu, które można wziąć do ręki."
Angela Carter, Magiczny sklep z zabawkami
Dzisiaj o zagadnieniu nieco szerszym, stąd pozwoliłam sobie nazwać je projektem - bo zaczęłam go realizować kilka lat temu, staram się od czasu do czasu podejmować go znowu i na pewno będę kontynuować w przyszłości :)
Mowa o Daneckich Kronikach Rodzinnych.
Wzięły się one stąd, że ja lubię oglądać zdjęcia namacalnie - biorąc je do ręki :) I choć w dobie komputera i Internetu tradycyjne albumy wydają się odchodzić do lamusa, znam przynajmniej kilka osób, które mają prawdziwe albumy ze zdjęciami i co jakiś czas wywołują/drukują kolejne porcje wspomnień i magazynują w różnego rodzaju księgach. I to jest super!
Bardzo przekonuje i motywuje mnie do dbania o rodzinne kroniki to, jak potrafią zintegrować naszą rodzinę. Kiedy wyjmę któryś z tomów, zaraz pojawia się obok Lena, potem Michał i zaczyna wspólne wspominanie, opowiadanie, tłumaczenie itd. Gdzie to było? Kiedy to było? A pamiętasz jak... A kto to jest? A czy ja tu byłam? :) Spędzamy na tym całe godziny, naprawdę. A jak się kończy jeden, zaraz chce się sięgać po następny :) I to jest wspaniałe, zważywszy na to, w jak bardzo zabieganych i pędzących czasach żyjemy.
Kiedy wpadłam na pomysł tworzenia albumów, zastanawiałam się jak daleko wstecz powinny sięgnąć? A skoro miały to być Daneckie Kroniki Rodzinne, to naturalnym wydało mi się, że momentem startowym będzie początek znajomości z moim Małżonkiem :) A więc rok 2008! I tak się stało :)
A potem potoczyło się systematycznie dalej. Obecnie mamy gotowych 5 kompletnych tomów ze zdjęciami. Jest trochę braków, na przykład nie istnieją albumy z roku 2010, 2011 i 2014. A album z roku 2013 nie jest jeszcze złożony w całość i połączony okładką. Ale teraz mam trochę więcej czasu, więc liczę na szybkie nadrobienie zaległości ;)
Mamy także tomy specjalne, dotyczące tylko jednego wydarzenia - na przykład ślubny (fotoksiążkę) czy upamiętniający jeden z wakacyjnych wyjazdów w Bieszczady. Bo po prostu za dużo zdjęć się zebrało :)
Nasze albumy, to nie tylko zdjęcia, to też (nieskromnie się pochwalę) kawał rękodzieła. Każde wydarzenie staram się w jakiś sposób ozdobić, opisać - stąd chyba właśnie określenie kroniki lepiej pasuje do tych ksiąg. A techniki stosuje różne - od malowanek, przez wycinanki, wyklejanki, rysowanki i co tam jeszcze mi przyjdzie do głowy :) Radosna twórczość jednym słowem.
O tym jak można ozdabiać, co wykorzystuję, co mnie inspiruje będę pisać bardziej szczegółowo w kolejnych postach z cyklu "Projekt DANECKIE KRONIKI RODZINNE". Pozostawiam zatem Drogich Czytelników z lekkim niedosytem :)
No to zachęciłaś mnie Barbaro do tworzenia :-)
OdpowiedzUsuńPiękne, a opis pasuje mi do jesiennych wieczorów, może też się zmotywuje do choć wywołania zdjęć i włożenia ich do jakiegoś albumu:)
OdpowiedzUsuń